do re mi fa so la si do

Siedzimy z Tomkiem, patrzymy w film, on nagle bierze telefon, coś sprawdza, ja mówię, co ty robisz znowu, ty minuty nie wysiedzisz, on mówi, załatwiam ci lekcje śpiewu, muszę się dogadać z kolesiem, ja mówię, co ty mi załatwiasz, a buzia rozszerza mi się w uśmiech, uśmiech w śmiech, a śmiech w pisk, jak to mi załatwiasz lekcje śpiewu, Tomek, czemu, a Tomek mówi, a bo chodzisz taka smutna ostatnio, że z tą pracą, to pomyślałem, że może byś pochodziła, ładnie śpiewasz, a ja se w duchu myślę, toż ja kotletom śpiewam i psu, czasami dam występ do dezodorantu na schodach, ale to ciebie wtedy nie ma, oraz myślę sobie, nie mogłam fajniejszego chłopaka trafić, i mówię mu, ale będziesz płacił za te lekcje, Tomek, nie ma.

Pana od śpiewu znamy. Często gra w pubie tu u nas, a śpiewa tak, że zaczynasz wierzyć w Boga, jeśliś dotychczas nie wierzył, śpiewa tak, że całe twoje życie staje się płaskie i nieważne w obliczu jego talentu. Bezsprzecznie koleś jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła się Irlandii Północnej. Przyjechał tu z Filipin, jest serdeczny i dobry, uśmiechnięty do wszystkich i zawsze. To taki typ człowieka, przy którym kobietom miękną kolana i pękają serca, a mężczyznom nie pozostaje nic innego jak kiwać delikatnie głowami i raz po raz składać usta w podkowę w celu wyrażenia szacunku.

Wczoraj na pierwszą lekcję szłam. Od rana, jak tylko Tomek do pracy poszedł, śpiewałam jak zwariowana. Bolał mnie brzuch i chciałam wszystko odwołać, było mi wstyd jechać i głupio mi było, że mi się tak głos łamie, że nie umiem dociągnąć, że w ogóle sama na żadne śpiewne pomysły nie wpadam, tylko śpiewam jak śpiewają inni, wszystkim innym zazdroszcząc głosu i myśląc sobie, ale by było gdybym tak śpiewała jak ta baba, moje życie byłoby zupełnie inne i działoby się w wielkiej Ameryce, szłabym sobie do sklepu w dżinsach i koszulce, a jakieś dziewczyny z Europy patrzyłyby na moje zdjęcie, zazdroszcząc mi figury i tego, że sobie założyłam pierwsze lepsze spodnie, i z miejsca wyglądam zabójczo, i że lecę gdzieś w pędzie z kubkiem kawy, a później nagrywam płytę, a później przebieram się w bikini i kręcę teledysk.

Jadę rowerem, rower parkuję, jestem 20 minut na wcześnie, zawsze jestem za wcześnie, a skoro mam chwilę siadam na schodach i oskubuję paznokcie z lakieru, a kiedy wszystkie już wyglądają wystarczająco ohydnie, biorę głęboki oddech i wsadzam głowę w drzwi. On mówi, cześć, ty musisz być Maria. Ja mu z miejsca mówię, ten mój chłopak to wariat, on mnie tu zapisał, a ja tak naprawdę nie śpiewam, tyle co jak coś gotuję, jak piorę, on mówi, że jasne, jasne, ja mówię, w ogóle nie mam żadnych sprecyzowanych tendencji, tak naprawdę nie umiem do końca panować nad swoim głosem i go do końca nie znam, bardzo się denerwuję, wolałabym już iść do domu. On się uśmiecha, pyta skąd jestem, że piękny akcent, czaruje, że siadaj, jak ci się tu podoba, w tym kraju, ja z miejsca robię minę, która nie potrzebuje dodatkowych wyjaśnień, on zresztą doskonale wie, o czym mówię. Na start proponuje zabawę z rozśpiewaniem, z lalala, mimimi, u-u-u, o-o-o, ja tę zabawę bardzo lubię, jestem w niej bardzo dobra, nie jestem dobra w następnej zabawie, którą jest do re mi fa so la si do, si do, si do, mi te dźwięki ostatnie przechodzą w manierę, od nowa, od nowa, od nowa. Zaraz ćwiczymy oddech, to ma być oddech bez unoszenia ramion, postanawiam sprytnie nie oddychać wcale i ciągnąć na bezdechu, facet nie jest głupi, od nowa, od nowa, od nowa, mi się ta zabawa szalenie podoba, on mi nagle włącza piosenkę, co chce żebyśmy rozpoczęli nad nią prace, że to piosenka – on z miejsca wie – dla mnie, pełna jest wokalnych zakrętasów, pełna wycia smutnego i cała o miłości, ja kocham miłość, więc bardzo się cieszę, on do mnie mówi, poćwicz sobie na wakacjach i widzimy się zaraz po, a tymczasem zaśpiewamy tu sobie jeszcze mad world, i faktycznie śpiewamy, on mówi, jesteś świetna, łapiesz świetne dźwięki, wyciągasz w miejscach, w których ja nigdy nie wyciągnę, śpiewasz czysto i nie wychodzisz poza rytm, i słyszysz muzykę, a to najważniejsze. Mi zaraz buzia pęknie z radości i od uśmiechu. A nagle on mówi, ktoś ci kradnie rower, ja patrzę w okno – bo w ogóle jest tak, że te lekcje są na najwyższym piętrze budynku i tam zamiast ściany jest okno i ja do tego okna śpiewam, nad dachami miasta, nad dachami ponurej mieściny, jak jakaś olimpijska muza, Melpomene czy kto – no więc, ktoś mi rower kradnie, on mówi, ja patrzę, a to Tomek przyjechał po mnie, rower mi wsadza w Tojotę, macha nam, myślę sobie, ten to jest naprawdę, serce mi wali ze wszystkich sił i lecę do niego, i nie pamiętam kiedy ostatnio tak biegłam po schodach w dół, z taką radością i miłością, ze śpiewem na ustach.

rih

fot. Splash News

12 komentarzy

  1. Piszesz jednym tchem i tak się Ciebie też czyta- od razu całość albo wcale 😉
    Ja śpiewałam w chórze, takim małym, kameralnym, śpiewaliśmy do mszy, ale nie powiedziałabym, żeby to był taki typowy chórek kościelny. Bardzo mnie to rozwijało muzycznie i cieszyłam się na próby. I kiedy się skończyło, było mi bardzo smutno i od tego czasu już tyle nie śpiewam, nie ćwiczę i bardzo mi tego brakuje. Także trzymam kciuki za te lekcje 🙂
    I żeby się na lekcjach nie skończyło 🙂

  2. Zazdroszczę Ci takiego chłopaka. W 2016 moim celem było zapisanie się na lekcje śpiewu, ale ponieważ wszyscy zgodnie uznali, żw 2016 jest niewypałem i o tym roku mówić nie będziemy – przekładam wszystkiw plany na 2017. Oby wyszło.
    Życzę dalszej cudowności w życiu i powodzenia z lekcjami 🙂

  3. Asia G polecała Cię na swoim blogu. Uwierzyłam, weszłam, przeczytałam wszystko, popłakałam się jak ostatnia kretynka przy opowieści o pierścionku i zaręczynach we włoszech. Polajkowałam żeby wszyscy znajomi widzieli i strasznie się ciesze że teraz wchodząc do internetu mam coś ciekawego i innego do czytania. To wszystko jak sen małej dziewczynki. Gratuluję talentu, pozdrawiam serdecznie

  4. Zwykle nie komentuję, bo jakoś tak wychodzi, ale nie mogę milczeć, jeśli ktoś czyta mi w głowie! Sposób w jaki piszesz, wygląda jak ciągi moich myśli. Kiedy czytałam fragmenty mojemu chłopakowi, oboje śmialiśmy się, że mam sobowtóra. Dziękuję Ci, bo dzięki Tobie uznałam, że to fajne mieć takie ciągi! Zamierzam wracać poczytać więcej, powodzenia 🙂

Skomentuj małgo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *