Koleżanki mi mówią niektóre, ale ty się jarasz tym weselem, co?, a ja takie mówienie z miejsca biorę, że to źle, że się jaram, że jestem trochę głupia i dziecinna, bo jest wokoło tyle tematów do poruszania, a ja tylko, że weselne piosenki, weselne soki i desery. I że może lepiej bym tak pogadała o tym, że mi coś tam się nie udało, że któraś dziewczyna, co ją nie wiem, czy kojarzysz, ale kiedyś koło niej przechodziłaś, to ona se teraz fajnie schudła. A ja tylko wesele i wesele, niby. A mi jak tak ktoś coś wytknie, ja się z miejsca obrażam, z miejsca obiecuję sobie, że nigdy więcej tej osobie nie powiem na temat wesela nic, ale nic!, słowa, ona będzie mówić, co w ogóle z tym weselem, a ja będę mówić, a słuchaj, a jaka u was pogoda. Mam takie zacięcie mściwe już, zawsze sobie poprzysięgam zemstę, niech mi ktoś tylko raz zwróci uwagę, całe mam pamiętniki zapisane, nigdy więcej nie mów tego i tego, temu i temu. Inna sprawa, że z tego nic nigdy nie wychodzi, ja tych pamiętników wcale nie czytam. Tak czy siak, o tym weselu niby dużo. Niby za dużo tych emocji. Tej radości. Kto to widział tak przeżywać imprezę jednorazową pełną galarety drobiowej i w czerwcowy gorąc. I mi się głupio robiło jak mnie tak na ziemię te koleżanki sprowadzały. Aż sobie pomyślałam, chuja. Mam pełne prawo się cieszyć tym. Się tym weselem weselić. Bo po pierwsze, mało teraz się ludzie cieszą i emocjonują, a przecież to takie niezwykłe uczucie, kiedy sobie na przykład patrzysz w rozkład jazdy autobusów, kiedy sobie na przykład stoisz pod wiatą, a pogoda jest, że wieje i leje, i nagle taki dreszcz ci idzie po całym ciele gorący jak piorun, taki ci staje przed oczami przebłysk, że będziesz w tej sukience brokatowej życzeń od wszystkich słuchać, a Tomek będzie cię trzymał za rękę dumny i pewny. Wesele to jest taki dzień, że wszyscy moi ulubieni znajomi będą. Że wszyscy będą razem, co się niektórzy znają tylko z opowiadań. Że będzie cała rodzina moja i Tomka, bliższa i dalsza, i będą nam gratulować. Jak mam się nie emocjonować? Czemu mam udawać, że tak, bierzemy ślub, ale to nic takiego, to sprawa formalna, pomówmy, co w sztuce. Czemu niby to jest siara i wstyd, że ja się cieszę z zamążpójścia? Bo przecież nie z tego się cieszę, że polecą piosenki, my Cyganie, co pędzimy razem z wiatrem, nie to, że nie mogę się doczekać, żono moja, serce moje, a na parkiecie panie o pustym spojrzeniu utkwionym wysoko ponad ramię partnera. I nie chodzi też o panie w kwiecistych fartuchach i cielistych skarpetach, co będą nad naszymi głowami z paterami jaj w majonezie. Ale też nie mogę pozwolić na to, żeby biesiadnicy żyli tylko obrazem mojej i tomkowej miłości. Toż musi być biesiada z jajami, z majonezem i biesiadną nutą. Wesele to nie jest piątkowa domówka, na którą przyjdą trzy pary znajomych, i ja muszę z tego tytułu wyszorować kibel i porządnie za kiblem, bo mi na pewno łypną okiem. I muszę zrobić siedem sałatek, trzy desery, a alkohole zmrażać już muszę od niedzieli. A każdą szklankę obtoczyć w cukrze i pół plastra pomarańczki dać, a jak mi powiedzą komplement, machnąć ręką. Wesele się planuje i planuje, i ja nie jestem pierwszą osobą, która się o tym dowiaduje. W weselu to jest fajne właśnie, że się planuje i czeka. Że się sobie w myślach przyrzeka. Że się, jak jest smutno, w to planowanie ucieka. Wesele to jest wesoły czas, w którym się celebruje to, że dwie osoby obiecują sobie cuda, zapominając na chwilę, że życie to na co dzień straszna nuda. Plus to jest naprawdę fajne w czasach, kiedy się na okrągło zrywa, bo komuś brakowało czegoś ciut, ciut. Że mały fiat. Mały fiut.
No to ja tak mam z ciążą. Bo lekarze straszyli, że może być ciężko, że może nigdy się nie uda. A tu rośnie sobie takie, najpierw było pestką od jabłka, a teraz to już takie solidne mango. 'A ty tylko o tej ciąży teraz, matka polka się z ciebie robi.’ No a o czym jak świat staje na głowie?
Popieram! Z całego serca!
Mnie tylko troszkę smutno jak sobie przypomnę, że w czerwcowy gorąc ubiegłego roku nie zagrali mi żono moja…
I co z tego, że nie mój klimat, ale na Moim Własnym Weselu, kiedy byłam żoną od kilku godzin… No nie zagrali*, no. ;(
*uświadomiłam to sobie jak już orkiestra pojechała nad ranem i było mi wtedy w tej radości weselnej najsmutniej na świecie…
Strasznie jestem już ciekawa wpisów o TYM dniu, normalnie nie mogę się doczekać! Ale w międzyczasie nie przestawaj pisać o wszystkim, uwielbiam czytać Twoje blogi. Dziękuję
No i tak ma być! Ja byłam monotematyczna właśnie i jak mnie ktos sprowadzał na ziemię, to mi się robiło głupio, że ja taka pusta, ze tylko imprezą żyję i na kilka dni przestawałam w ogóle do internetu zaglądać, blogi ślubne czytać. A teraz żałuję nawet tych kilku dni kiedy poprzestawałam to robić! Miałam tylko rok na planowanie wesela i to było takie miłe, takie ekscytujące. Ależ Ci zazdroszczę, że to przed Tobą! Pozdrawia panna młoda z 7 maja 2016:)
mi jest właśnie strasznie smutno, że ten ślub za 5 tygodni mam i że mi się te emocje skończą zaraz!