przygotowania do ślubu część ostatnia

Mi się wydawało, że przedwesele to jest, że ja się kąpie w mleku, a wszyscy wokół mnie robią rzeczy i tylko pytają, a powiedz, a jak się czujesz, że będziesz żoną, bo są strasznie ciekawi, i albo mi zazdroszczą, i temu chcą wiedzieć, by się rozmarzyć, albo chcą sobie przypomnieć te emocje, co je też mieli, jak w tym mleku siedzieli. A wychodzi, że ja słyszę z każdej strony, Małgosia, jeszcze to trzeba, dziecko, o tymście nie pomyśleli, jeszcze to i to, tamto, owamto, a ja czuję zmęczenie i irytację, i w ogóle nie zanosi się na szczególne traktowanie czy bycie królową. Jest pierwsza w nocy, mi się chce płakać ze zmęczenia, a robota jest do zrobienia, jutro jest ostatni dzień, myślałam, że to będzie, że ja sobie podumam w bujanym fotelu, jedna noga pod brodą, druga puszczona, ja zaraz żona, że ja sobie siedzę, patrzę w niebo i opalam buzię, paznokcie mam całe pod sukienkę, cerę piękną i lśniące włosy, wszyscy mi zazdroszczą, że będę w centrum uwagi, i że jaka ja ładna, a wychodzi, że mam odcisk z buta na każdym palcu, pięty nieporobione, nogi nieogolone, a brzuch smętnie wisi, pełen sałatek jarzynowych i bigosu, to jest żart losu. W tym wszystkim jest trochę strachu, że się wywalę w kościele, że długo nie wstanę w niedzielę, że mi wszystko śmignie hops hops, z mojego bycia singlem klops.

Buziaczki

 

FB_20150515_15_19_49_Saved_Picture

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *