POLSKA

Rym cym cym piszę na szybko, bo później będzie drżenie przed spaniem, że nie robię nawet rzeczy, które lubię, tylko te robię, które muszę i nie lubię, życie jest od tego nieszczęśliwe i niepełne, nikt nie chce tak niepełnie żyć. No więc wyjechaliśmy z Irlandii Północnej, łza leciała od oka do brody i z tej przepaści wpadała w dekolt, oczywiście myśli mieliśmy sto, czy to aby na pewno to, a jeszcze dużo osób nam pisało i wzdychało w telefon, że nie wiem, czy to dobra decyzja tak do Polski wrócić, powrót do Polski znaczy trochę, że się przegrało, że się nie udało, tu w Polsce się nie da żyć, jeno ziemniaki jeść i wódkę pić. A myśmy wsiedli w auto i wio. Europę całą z kartonami i psem. Autostradą i promem. Teraz to ja sobie siedzę w bydgoskim pokoju hotelowym, a Tomek w pociągu do Wrocławia, sama sobie siedzę trzy dni, w obcym mieście, którego język znam, kocham i rozumiem, na korytarzu słyszę panie, co pootwierane mają pokoje i ścielą w nich nowe pościele, ja też kiedyś robiłam w hotelu to i wiem, jaki to syf straszny, ile przy tym bluzgów leci, jak plecy bolą, ile się trzeba najebać z tymi łóżkami wielkimi jak plaże, niechby ludzie mieli za co płacić, wielkie wyro, butelka wody i telewizor, wysokie wieże toaletowej papy i czajnik od a do z z plastiku, dwieście złotych doba, szkoda mi takich pań, co ścielą łóżka, tak jak mi siebie szkoda było, że ścielić musiałam. Teraz wróciłam z zachodu i siedzę w pokoju hotelowym, ktoś by mógł pomyśleć, tym to się udało, a to wcale nie tak, ten pokój to przez pomyłkę i niedogadanie. W pokoju sto kartonów, pies pomiędzy cały wywinięty, szukam pracy, w tym hotelu będąc, CV ślę pośród tych kartonów i listy motywacyjne pełne, co to nie ja. W Polsce drogo jak pierun, ani się obejrzę już stu złotych nie mam, do tego zimno, a w tym zimnie chłopaków widziałam już stu z puszkami piwa na ławce, jak oni to piwo w takie zimno mogą pić. Poszłam też do urzędu pracy, żeby choć ubezpieczenie, łaskawie przepraszam panią z rejestracji, chciałam tylko spytać, a ona od razu, na mnie nie patrząc, do kolejki się ustawić, tonem takim, że łzy w oczach. Nie ma rady na takie babska, co takiej babie powiesz, proszę uprzejmiej, to się wydrze z miejsca piersią wielką jak balon, że a co pańcia taka delikatna, trzeba się obchodzić jak z jajkiem, czego nie rozumie? Co jej powiedzieć? Jest pani niemiła i ordynarna, to ona prychnie na pół urzędu i na całe gardło powie, o, znalazła się, patrzcie ją, mnie ośmieszając przed chudymi panami z wąsem i paniami o fryzurach w baran. I te wąsy z baranami ją poprą zamiast mnie, bo tamta baba mogłaby im zaszkodzić swoją nieograniczoną władzą, jest przecież babą z recepcji, mogłaby wiele narobić, to już lepiej jej nie wnerwiać tylko na mnie kiwać. Stoimy w tej kolejce, mijają cztery godziny, wchodzi młody chłopaczek i w te słowa, przepraszam, ja bez kolejeczki, grupę inwalidzką mam. I se wlazł. A cała kolejka w popłoch, zaszeleściły zimowe kurty, a zaraz wystające z nich małe główki poczęły na cały głos, jaki to inwalida, normalnie chodzi, do roboty by się wziął, aż podszedł do chłopaczka jakiś pan, złapał chłopaczka za kołnierz kurty i mówi jak do hultaja, słuchaj no, teraz moja kolej, ludzie tu czekają cały dzień, nie możesz sobie wchodzić bez kolejki, jakiś szacunek, na co chłopaczek, że ale grupę inwalidzką mam i jakiś papier mu daje, a tamten pan puszcza mu kołnierz i mówi, dobra, idź, choć tego papieru nawet nie przeczytał, bo papier zwinięty w pół. I trochę mi było żal tego pana, bo sytuacja go zmusiła, żeby do chłopaczka podszedł na oczach innych czekających, czekający czekali aż pan podejdzie do chłopaczka, bo przecież była kolej tego pana, jego więc obowiązek, żeby sytuację naprawić, to mógł być każdy z nas, każdy z nas mógłby mieć sytuację, że się musi zmierzyć z chamstwem na oczach innych, inni zaś będą mogli opiniować, czy facet dał radę, czy nie, ja bym z chłopaczkiem inaczej zagadał, powie jeden, a drugi powie, ja bym nawet nie gadał, od razu bym w mordę dał. Nie ma lekko w tej Polsce, jak tak patrzę, dwa okienka w urzędzie hulają, baba na recepcji co parę minut z mordą, żeby zrobić przejście, nie stać jak te barany i pana jakiegoś chudziutkiego jedną ręką podnosi niemal i stawia na niewidzialnej linii, wzdłuż której zażyczyła sobie, żebyśmy stali i czekali w kurtkach jak gorące pierzyny, które doprowadzają do skrajnej kurwicy, a które nie wiedzieć czemu większość ściąga dopiero po upływie dwóch godzin, ściąga, mamrocząc bluzgi, i zgniatając te miękkie góry w dłoniach, bez pomyślunku co dalej. Stoimy jak ostatnie pierdoły, w całej Polsce od rana do późnego popołudnia, aż nam kto powie, koniec rejestracji na dzisiaj, proszę przyjść jutro, a na każde ale proszę pani, doda nieznoszącym sprzeciwu, co ja właśnie powiedziałam? Nie ma lekko w tej Polsce, powiem szczerze. To nie jest kraj dla słabych ludzi. Można by powiedzieć. Albo to nie jest kraj dla ludzi. To nie jest kraj. Ani raj. A ja tam się jeszcze cieszę.  Na bądź co bądź, ojczyźniane pielesze. 111

3 komentarze

  1. Pisałem komentarz, klikam opublikuj i akurat zabrakło zasięgu, myślę pięknie Polska dzięki, komentarz szlak trafił.. Małgo pisze że ja jadę a ja czytam co ona pisze i myślę łapiąc się za głowę czy ja dobrze zrobiłem żeby ją przez cała Europe do Polski, do tego pokoju hotelowego, w którym ona tak nieszczęśliwa. Gdybym był na miejscu to powiedziałbym jej że za wcześnie jeszcze żeby wiedzieć czy to raj czy nie, ale przede wszystkim powiedziałbym że nie ważne gdzie, ważne z kim i że zrobimy sobie raj! Pisz dalej kochanie.

  2. Pisz, pisz zdecydowanie:-)
    Chwilowo nieszczęśliwa bo na razie wszystko nowe i daleko od domu. Czasu zawsze, na wszystko trzeba. Pozdrawiam i trzymam kciuki za was. Będzie pięknie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *