poWROty

Jak wyjeżdżałam z tych wszystkich domów moich, żeby w innych domach żyć i w innych krajach, zawsze najpierw robiłam mnóstwo zdjęć tym miejscom, które opuszczam. To nie były żadne szczególne miejsca tylko na przykład ulica, którą codziennie wędrowałam, sklep, w którym robiłam regularne zakupy, budynki, które zwykle mijałam bezrefleksyjnie. Później, już w tych nowych domach i krajach, oglądałam te zdjęcia i tęskniłam za moim życiem, którego bezpowrotnie nie ma. Będziemy mieszkać w Holandii do końca stycznia, a później przeprowadzamy się do Polski. Zostało nam sześć tygodni tutaj i ja już robię zdjęcia wszystkiemu i już wewnętrznie płaczę. Bo te wyjazdy są zawsze trudne i zawsze pełne wątpliwości.

Nie mieszkałam we Wrocławiu 11 lat i przyłapuję się na takim myśleniu, że za chwilę wrócę do tego, co było 11 lat temu, że tam się nic nie zmieniło i nikt, że czas się tam zatrzymał, a ja jedynie ubogacona jestem o te kraje lepsze, w których żyłam i do których będę resztę życia tęsknić. Że jadę opowiadać moim przyjaciołom, jak to było kiedy mnie z nimi nie było, a później uzmysławiam sobie, że przyjaciół mam tam już tylko garstkę. Że większość mieszka gdzieś po świecie, że oni też mają 11 lat więcej i że zmieniło się niemal wszystko. Łapię się na tym, że mi się wydaje, że skoro ja wracam to ze mną wraca wszystko, co było i wszyscy, że za kilka tygodni usiądziemy razem w naszym ulubionym barze i każdy opowie zagraniczną anegdotę i że śmiechu będzie co niemiara i drinków tyleż. A tych barów ulubionych już pewnie nie ma. I drinków już się tyle nie pije, co kiedyś, a niektórzy nie piją wcale, bo karmią piersią.

Za sześć tygodni będziemy w Polsce, a Polskę znamy głównie z memów i mimo że większość śmieszna to często nie jest nam do śmiechu, teraz szczególnie, kiedy wracamy. Wracamy, żeby nasze dzieci miały rodziny większe niż tylko mama i tata, i żeby nam ktoś z rodzin łaskawie dzieci na lody wziął, do kina czy parku. Wracamy, żeby móc na wieczór literacki pójść i do teatru. Wracamy do naszego języka, którego żaden niuans nam nie umyka, gdzie hip-hopowa muzyka mądrze wszystkim wytyka, gdzie zła polityka i niepotrzebna kantyka, wracamy, bo zegar tyka, a my nie mamy nawet patyka, żeby zakreślić nim koło, że tu będziemy żyć teraz, wszystko znowu od zera.

Cieszę się na ten powrót, bo lubię początki wszystkiego. I boję się tego powrotu, bo boję się pożegnań. Jak przyjechaliśmy do Groningen, Władek miał niecałe pół roku. Mieszkaliśmy w samym centrum miasta i było bardzo głośno. Był styczeń i poranki były ciemne. Piliśmy z Tomkiem kawę przed jego pracą i czuliśmy spokój. Ja czułam. Dnie spędzałam na spacerach z wózkiem i z psem, kawie w kawiarni, czytaniu kryminałów podczas niekończących się godzin karmienia. A później przeprowadziliśmy się do innego domu. Wszędzie stamtąd było blisko, dużo było zieleni, zaczynała się robić wiosna i w parkach pełno było ludzi pijących szampana. Od rana do rana. Często chodziłam biegać do parku i czułam, że to jest moje miejsce, to miasto najładniejsze ze wszystkich, w których byłam. I dużo jeździłam rowerem. I chodziłam na holenderski i przez chwilę miałam koleżanki. Władek poszedł do żłobka i bardzo wszyscy cierpieliśmy. A później zaczęłam pracować w motorach, a po trzech miesiącach był covid i pracowałam już z domu, i była to praca pełna pieczenia ciast i oglądania Netflixa. I nie miałam już koleżanek przez covid. I Władka zabraliśmy ze żłobka przez covid. I wszystko było zamknięte, i nie było dokąd pójść więc tylko robiliśmy pikniki na trawie blisko domu, a później była jesień i każdy miał lampki w oknach i każdemu można było w okno zajrzeć, a wszystkie domy jesienią wyglądają tu jakby panował w nich spokój i szczęście, a każdy wieczór pełen jest białego wina w kieliszku i rozmów z bliskimi. A w ostatniego sylwestra zdecydowaliśmy, że wracamy do Polski i zrezygnowaliśmy z mieszkania wtedy i wszystkie nasze rzeczy wysłaliśmy do magazynu we Wrocławiu, w którym czekają na nas już niemal rok, bo się chwilę po tym jak zdecydowaliśmy wracać okazało, że jestem w ciąży i ja powiedziałam kategoryczne nie rodzeniu w Polsce, więc zostaliśmy. I przeprowadziliśmy się do mieszkania na czwartym piętrze, skąd wszędzie jest daleko i ja całą ciążę cierpiałam. A jak się urodziła Romka to przestałam cierpieć.

Za sześć tygodni wracamy naprawdę. Ja już robię tu zdjęcia wszystkiemu i już wewnętrznie płaczę. Mnóstwo mam wątpliwości i obaw. Wiem, że będę tęsknić bardzo za tym, co jeszcze chwilę mam. Tak jak tęsknię za Islandią i Irlandią. Ale 11 lat temu tęskniłam za Wrocławiem, kiedy go po raz pierwszy opuszczałam. Nigdy jeszcze do tych miejsc, za którymi tęsknię nie wracałam.

[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]

6 komentarzy

  1. Mam nadzieję że będziecie mieć dużo spokoju we wrocławiu. To na pewno była bardzo ciężka decyzja. Polska w memach jest straszna jak się mieszka za granicą, ale w Polsce te memy robią się już śmieszne. Nie jest tu tak źle!

  2. Jak ja kocham Twoje wpisy. Zawsze czekam z utęsknieniem na kolejny 🙂 My również planujemy przeprowadzkę do Polski. Pełni obaw, ale jednocześnie podekscytowani. Czekam na Twoje zapiski opisujące wasze wrażenia po przeprowadzce. Powodzenia! 🙂

  3. Kojarzę takie stwierdzenie, że ktoś, kto wyjechał mieszkać za granicą, to trochę jakby stracił dom, bo w nowym miejscu nie czuje się u siebie, a jak wróci do ojczyzny, to też nie czuje się u siebie, bo tyle się już zdążyło zmienić, zarówno w tej ojczyźnie jak i w nim samym. Mam jednak nadzieję, że z powrotem znajdziecie tu swój dom i też będzie spokój, lampki w oknach i leniwe rodzinne chwile:) No i nowe piękne wspomnienia.
    Pozdrawiam z moją dopiero co urodzoną świąteczną córeczką i chcę jeszcze podziękować za poprzedni wpis o narodzinach, bo trochę dał mi do myślenia i wpłynął na moje nastawienie 🙂

    1. Boję się tego, że straciliśmy dom i że będziemy go resztę życia szukać. Że gdzieś po kawałku siebie zostawiliśmy w tych wszystkich miejscach i teraz się nas już posklejać nie da.
      Gratulację z powodu córeczki, odpoczynku dużo dla was i cierpliwości. I mało złości. A dużo czułości. Leżenia w miękkości. <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *