Od kiedy wyjechaliśmy z Irlandii Północnej nie mam koleżanki do wspólnego picia kawy. Nie mam koleżanki już od czterech lat. Najpierw byliśmy w Bydgoszczy i miałam plany poznać mnóstwo ludzi i w końcu – po latach na emigracji – móc mieć pod ręką wszystkie słowa i układać z nich niekończące się myśli, pokazując w końcu – po latach na emigracji – że jestem zabawna i mam swoje zdania. Ale w Bydgoszczy nikt nie chciał ze mną gadać. Myślałam, że poznam dziewczyny na ciążowej jodze czy innych ciążowych ćwiczeniach, że te nasze ciąże mogą być zalążkiem fajnych rozmów, które później rozwiną się na tematy pozadziecięce, a z czasem będziemy mogli i bez słów. Tak się nie stało, bo w szatniach tych ćwiczeń i jog wszystkie dziewczyny patrzyły w telefony i żadna nigdy nie podjęła na dłużej tematu, którym chciałam rozpocząć jakąkolwiek rozmowę. Chciałam mieć może koleżankę zbyt desperacko, a później skończyły się te wszystkie spotkania, ja mieszkałam daleko od świata i powoli wygasał we mnie ten entuzjazm, że będą kawki, spacerki i ławki, że będziemy nawzajem zapraszali się do stołów i razem jeździli na weekendy za miasto. Mogłam do siebie zaprosić tylko ludzi mi bliskich, co mieszkali daleko, bo we Wrocławiu. I nie było tak, że przyjeżdżali regularnie. Od czterech lat mam przyjaciół tylko z doskoku, średnio raz do roku i na whatsappie. Gdyby nie whatsapp nie wiem, co by było. A później myślałam, że ok jedziemy do tej Holandii to w tej Holandii na bank poznam kogoś, będę miała czas, będę z wózkiem jeździć po parkach, po kawiarniach, będę cały czas do ludzi, wśród ludzi, odważnie i entuzjastycznie. I faktycznie, było tak, ale mój entuzjazm okazał się raczej jednostronny. Chodziłam na przykład na takie spotkania dla mam w każdy piątek w kawiarni, ale nie wykiełkowało z tego nic więcej poza moją miłością do samej kawiarni, która w czasach covidu upadła i aż miałam łzy w oczach jak to zobaczyłam, bo czekałam jak durna, aż to znowu otworzą, żebym znowu tam mogła siedzieć z Władkiem. Te dziewczyny z kawiarni w większości były z Rosji i wszystkie mówiły po rosyjsku, a moja obecność zmuszała je do przełączania się na angielski, by zapytać mnie skąd w ogóle jestem i jak długo już w Holandii, i pytały o to tydzień w tydzień. Od czterech lat nie mam koleżanki, mam właściwie tylko chłopaków moich, co ich czasami traktuję po dziewczęcemu, ale tak naprawdę, naprawdę czuję się bardzo samotna i powolutku już wariuję od tego. Obserwuję dużo dziewczyn na instagramie i czasami jak słucham, co mówią to myślę, że to są moje przyjaciółki, bo śmieję się do tych ich słów jak szalona, przytakuję i wykrzykuję coś czasami, że dokładnie tak, dokładnie tak! Mam więc przyjaciółki, które nie wiedzą o moim istnieniu. I przyjaciółki, które wiedzą, ale mieszkają daleko i zostaje nam ten whatsapp tylko i spotkania raz do roku, ale nie ma już między nami takiej regularności i codzienności, którą kiedyś dzieliłyśmy się, nie myśląc nawet, że ona się skończy ot i że będziemy musiały dawkować te spontaniczne komentarze o spotykanych w supermarketach ludziach czy ulicznych dziwach. Od tego braku dziewczyn w moim życiu sama dziwaczeję. Jestem trochę bledsza, bardziej śpiąca, trochę bardziej milcząca. Choć to też może być druga ciąża. Po cichutku myślę i w duchu, że to może dziewczynka siedzi w moim brzuchu.
O rany, to prawie ja! Tyle, że rok temu urodziłam córkę, jesteśmy super koleżankami. No i mamy kotkę. Mimo, że czasem coś kłuje w serduszku przez ten niedobór koleżanek, to jest fajnie 🙂 Trzymam kciuki za córkę, córki są super (synowie też!).
Gratulacje!!!
Śledzę Cię od tak bardzo dawna i żałuję że nie dane będzie nam sie zaprzyjaźnic, szczególnie że mam wrażenie że zawsze wiem co opisujesz i sama sie z tym utożsamiam. Brak przyjaciółki nabardziej odczułam gdy przeprowadziłam się na studia zostawiając moje wszytkie 400km ode mnie, a naszą przyjaźń wystawiając na pastwę gg, maili i później fejsa. Kocham czytać o Twoim życiu, straszliwie zazdroszczę Ci islandii i ciąży i mma nadzieje że będziesz szczęśliwa.
Gratuluję, trzymam kciuki za dziewczynkę!
Dopiero teraz czytam ten komentarz, przepraszam. Bardzo Ci dziękuję, to przepiękne.
Nie mieszkam już na Islandii, od 6 lat 🙂 Mieszkam w Holandii, a za kilka miesięcy mamy plan wrócić do Polski na stałe. Choć to trochę brzmi jak wyrok 😉
Ale może będzie dane nam się zaprzyjaźnić, słuchaj 😉
Bardzo się cieszę, dla mnie brzmi to fantastycznie:)) Jeśli będziecie mieszkać w warszawie to zapraszam na kawę:D
Cudnie 🙂