Zawsze chciałam mieć chłopaka. Całe liceum przepłakałam, że nie mam. Płakałam w ukryciu, na głos mówiąc, że wcale chłopaka nie chcę, że wszystkich, którzy chcą ze mną chodzić, celowo odtrącam, bo wiem czego chcę od życia i to na pewno nie jest chłopak, na pewno nie teraz. A tak serio to nikt nie chciał ze mną chodzić, ani w internecie, ani w realu. W internecie jakiś chłopak zapytał się mnie jakie są twoje wymiary i ja wtedy skłamałam, że 95 na 65 na 95, a nigdy tak nie wyglądałam, nigdy, nigdy, a ten chłopak zrobił wtedy na gadu-gadu takie przeciągłe mmmm i mnie poprosił o zdjęcie, a ja mu powiedziałam, że mam teraz niestety tylko zdjęcie twarzy i nie mam też możliwości zrobić sobie zdjęcia całej sylwetki, bo po prostu nie mam takiej możliwości i on mówi, to wyślij tą twarz, ja ją wysłałam i on powiedział, spoko, taka nimfetka, a ja chuja wiedziałam, co to znaczy, i powiedziałam, dzięki, a serce pękało mi i pękało, bo wiedziałam, że ten chłopak nigdy nie pokocha mojego wnętrza, szczególnie jak się dowie ile naprawdę ważę. Z tymi miłościami było tak, że ja kochałam na śmierć i życie, i to kochałam już po pierwszej rozmowie, po pierwszych kilku słowach, wiedziałam, że to ten. I mi to serce całą młodość palpitowało. Pamiętam jak siedziałam u siostry w pokoju i płakałam łzami grubymi jak grochy, mówiąc, że nigdy nie będę miała chłopaka, że po prostu to czuję, że gdzieś np. jak sobie wyobrażam swoją przyszłość to nie widzę tego chłopaka, to widzę, że siedzę sama w szarym pokoju z szarą buzią i szarymi włosami. I moja siostra mówiła, ty głupia, zobaczysz, że znajdziesz, a ja myślałam tylko jaka głupia jest ona skoro w to wierzy. A ta potrzeba posiadania chłopaka siedziała we mnie zawsze i zawsze mnie paraliżowała. Robiłam różne rzeczy, ale gdzieś majaczyło mi, że skoro nie masz chłopaka to znaczy, że nikt cię nie kocha, że nie jesteś warta miłości, że może jesteś fajna i interesująca, i masz poczucie humoru, ale nikt cię nie kocha, to co masz to za mało, coś z tobą nie tak, Gosia. Bo tu nie chodziło, żebym z tym chłopakiem za rękę gdzieś szła, tu chodziło, żebym ja uwierzyła, że mnie się kochać da. A nie wierzyłam całą młodość. Chmurną, durną. Aż kiedyś – co widziałam w filmie – taka dziewczyna bała się zakochać, bo miała jakieś ciężkie miłosne przeżycia i rzuciła na siebie zaklęcie, że następny chłopak, którego pokocha, będzie miał jedno oko niebieskie, jedno zielone, będzie miał jeszcze inne rzeczy – już nie pamiętam – co się w ogóle nie zdarzają, i to zaklęcie ma ją uchronić od miłości na wieki. I ja pamiętam jak leżę na kanapie i gadam podobnie, że ok, chciałabym, żeby mój chłopak miał na imię, powiedzmy Bartek i żeby był chemikiem albo fizykiem, żeby robił coś, czego ja nie umiem robić i czego w ogóle nie rozumiem. I jeszcze jakieś rzeczy wymyślałam, i długo pielęgnowałam w sobie to marzenie o chłopaku, co podobno nie istnieje, a później całkiem o nim zapomniałam. A później się z Bartkiem poznaliśmy (Tomek to od nazwiska) i on mi powiedział, że jest po biotechnologii, że ta chemia coś, że buchające w słoikach pary, i ja pomyślałam sobie, najsłodszy Jezu, to on. Ale długo nie mówiłam tego na głos. Nawet przed sobą. A jak się koleżanki pytały to raczej odpowiadałam, nie wiem, spoko chłopak, ale nie wiążę z tym wielkich planów, zobaczymy. A wcześniej zawsze było tak, że jak się pytały to ja mówiłam z miejsca, to on, czuję to. A później serce na pół. Gdyby mi ktoś obiecał np., że na bank, na bank spotkasz chłopaka, będziesz przed trzydziestką wtedy, do trzydziestki masz czas, rób rzeczy, pisz książki, śpiewaj na scenie, jakaś wróżka sprawdzona gdyby mi to powiedziała, to moje życie byłoby łatwiejsze, teraz bym miała parę nagród literackich na kominie, a tak mam na kominie zapachowe świece i kartki pocztowe. Gdyby mi wróżka powiedziała toto, to czytałabym przed spaniem książki, jedną po drugiej, wszystko bym miała przeczytane, a tak przepłakałam większość czasu na książki, przedrżałam pod kołdrą z przerażenia, zmarnowałam czas z koleżankami, trując im dupę, że jestem taka strasznie sama lub słuchając o tej ich samotności, co teraz one ślą mi zdjęcia dzieci swoich albo zaręczynowych pierścionków. A jeszcze mi Tomek ostatnio mówi, jak się przeprowadzimy do Szwajcarii to nie będziesz musiała pracować, tylko będziesz sobie pisać i kołysać dzieci, a ja mówię mu, nie może tak być, że nie pracuję, bo jak wyjdzie kiedyś, że się rozstaniemy to ja zostanę na lodzie bez pieniądza, a on mówi do mnie, jak się kiedyś rozstaniemy to tylko, jak ty mnie zostawisz, bo ja cię nigdy nie zostawię, Gośka. A mi serce skacze z radości wtedy. Ja to trochę po to gadam. Z tym niby zrywaniem. Tak czy owak, pakujemy się w brykę zaraz i szast prast jedziemy do Belfastu po obrączki. Zajączki.
„Aż kiedyś – co widziałam w filmie – taka dziewczyna bała się zakochać, bo miała jakieś ciężkie miłosne przeżycia i rzuciła na siebie zaklęcie, że następny chłopak, którego pokocha, będzie miał jedno oko niebieskie, jedno zielone, będzie miał jeszcze inne rzeczy – już nie pamiętam – co się w ogóle nie zdarzają, i to zaklęcie ma ją uchronić od miłości na wieki.” A co to był za film? 🙂
Przeczytałam całego Twojego bloga, uśmiech z twarzy nie schodzi po wpisie dzisiejszym 🙂
’Totalna magia’ z Sandrą Bullock i Nicole Kidman 😉
Jakbym o sobie czytała! I nawet z tym filmem, bo też go lubiłam i nadal Nicole Kidman lubię. Na samym początku za to że ona taaaaaka wysoka, a jednocześnie seksowna i atrakcyjna. Ja jak byłam nastolatką tez byłam tak wysoka i uważałam to za największe przekleństwo i był mój ogromny kompleks. A Nicole była dla mnie takim zaprzeczeniem tego co miałam w głowie. Teraz jestem tak samo wysoka- 182cm. Przestałam mieć kompleksy, mam chłopaka. Czekam na pierścionek (wiem, brzmi desperacko. Ale wiem że to jest Tej Mójmion).
Pozdrawiam Cie serdecznie Gosiu, uwielbiam jak piszesz, bo zawsze mam wrażenie że bałagan z mojej głowy Ty przelewasz na swoją klawiaturę, a ja potem to czytam i sie uśmiecham.
Życzę Wam wszystkiego dobrego,
Ksia
małgo, ja nie wiem czy ty wszystkie dziewczyny znasz czy mnie tylko, czy wróżką czarodziejką jesteś ale tak samo mam! tak samo jak ty, że potrzeba posiadania chłopaka, że chcę teraz i już, że gdzie ta miłość, że nie ma 'czekaj’, że jak już coś się pojawiło to 'otototo!’ a potem jeb, że się ma lat dwadzieściakilka, różne środowiska i faceci są, a że się żadnego nie widzi i że się szuka i szuka, i że przytulać się chce i znajomi jak się ich przytula mówią 'faceta se znajdź i przytulaj’ a to przecież tak nie działa, że matka własna rodzona mówi 'faceta se znajd/kiedy ty w końcu dziecino na święta kogoś przywieziesz’, no i że się szuka i szuka i znaleźć nie może. a ty znalazłaś! było jeb? grom z jasnego nieba, ziemia się rozstąpiła i cię tą chemią tak chemicznie zauroczył? no bo jak u ciebie było jeb to i może u mnie będzie. a jak nie będzie? no może jednak będzie, tak wierzę, tak coś czuję. daj mi nadzieję, że się znajdzie bo nie usnę, a z usypianiem mam problem, bo wtedy myślę i myślę, jak to przed snem o życiu całym i o tym facecie wyśnionym, wymarzonym, którego zwizualizować nie potrafię i nie chcę, bo przecież się inny trafi niż wyśniłam i może jeszcze przeoczę jak śniła o kimś innym będę. i niby stara rura jestem a marzę o chłopaku na rumaku, czy innym rowerze, jak taka trzynastka. i złoszczę się na siebie o to strasznie i przestań nie przestanę, bo jak to tak. eh, życie… 😉
Żadnej chemii nie było na starcie, żadnego większego wow. Przez pierwszy rok jak pies do jeża żeśmy się. To nie jest chyba tak, że idziesz sobie idziesz, mija cię koleś i nagle oboje wiecie, że wy to wy. Od takiego myślenia pęka serce. Bo mijasz kolesia, myślisz on, chwilę to trwa, coś się psuje, rozpada, ty z sercem na kolanach, bo przecież uwierzyłaś, że to on, takie sygnały wkoło były. Takie sygnały sama sobie wysyłasz, bo chcesz, żeby twoja miłość była jak z reklamy, a miłość jest prosta i zwykła, i strasznie się jej trudno doszukać. Nie czekaj na jeb, kochana, zabierz miłego chłopca na święta do mamy 😉
Gosia…watpie zebys miala wciaz „palczaste skarpetki”z Islandii ode mnie i Janka😘 ale wiedz ze calym sercem jestem z Toba… z Wami… ciesze sie Waszym szczesciem… I zawsze bede cie miala w pamieci… a co do milosci Twojego zycia… tak mialo byc…. bo jakbys spedzala ten czas mlodzienczy bed swoich rozterek,to bus byla inna Gosia… I kto wie… co by bylo dzis… moze siedzialabys sama w pokoju, z poszarzala twarza z nagrodami literackimi na kominie…a tak…masz zycie bogate,pelne wspomnien ktore uczynilo Ciebie ,jaka jestes dzis… wspaniala istota,Gosia.