Będę robić wolontariat w Women’s Aid niedługo. Kilka dni temu zrobiłam wstępny, 16-godzinny trening w tejże organizacji, co się – w skrócie – zajmuje pomaganiem kobietom, które są lub były ofiarami przemocy. Razem ze mną osiem było innych pań, które ten trening. I nam powiedziano na wejściu, tu jest numer na infolinię, gdybyście chciały z kimś porozmawiać po tym, co dziś usłyszycie i zobaczycie. Ja sobie z miejsca pomyślałam, Jezus.
Jakoś tak naiwnie wierzyłam, że przemoc domowa, o której będzie, będzie raczej z serii, że mąż prycha na żonę, że ta jest gruba i zaniedbana. I wcale nie umniejszam skali tego okropieństwa, choć i wydaje mi się łatwiejszym taką żonę postawić na nogi i dodać jej otuchy. Nic z tego. Było o przypadkach dużo drastyczniejszych. I – czego się nie spodziewałam – były filmy! Filmy były dwa, ale tak brutalne, że tuż po obejrzeniu zupełnie przestałam koncentrować się na ich analizie, a skoncentrowałam się na analizie mojego ciała, które ciało całe drżało i całe się pociło, i które dostało wyraźnych torsji. I myślałam tylko, wyjdę do toalety i zwymiotuję, później się rozpłaczę, a na koniec umyję zimną wodą. Takie były potrzeby mojego ciała, których wysłuchać nie mogłam, bo zaraz panie powiedziały, dobrze, teraz zobaczmy drugi film, i poleciał drugi, i chciałam zamknąć oczy, ale nie zamknęłam, tylko patrzyłam jak pan bije panią i zrobiło mi się niewymownie źle. Historii było tysiąc. Panie mówiły je ciepłym, miłym głosem, jedna na drugą spoglądając, przechylając na bok głowy, wspominając. Tak, pamiętam tą dziewczynę, młoda, śliczna dziewczyna, tak się cieszyła na ten ślub, na dzieci, bardzo długo pracowałyśmy nad jej przypadkiem, bo facet był sprytny i inteligentny, i tak ją czarował ciągle, tak, pamiętam ten dzień, jak zdecydowała się odejść z dziećmi, jaka była spokojna i opanowana, jaka była zdeterminowana wtedy, szkoda, szkoda, że on wrócił wcześniej do domu i się zorientował, co jest grane. Najpierw zabił dzieci, później ją, tak, pamiętam ten przypadek. A myśmy siedziały, dziewięć chętnych do pracy w pomaganiu i odczarowywaniu rzeczywistości, i każdej z nas zastygały od tych historii twarze. W bezruchu. W jednym tylko grymasie niedowierzania. Szesnaście godzin. Tak, pamiętam jak w noc poślubną, on kazał się jej rozebrać, i ona pomyślała, że to taka gra wstępna i że się rozbierze, szczególnie, że wesele mieli jak z bajki, wszystko było, jak chciała, były baldachimy i lampiony, czekoladowa fontanna i misie dla gości, rozbierze się i zatańczy przed swoim najlepszym na świecie mężem, i zaczęła się rozbierać, a on siedział na łóżku, nie mówiąc słowa, i zaczęło ją to trochę peszyć i niepokoić, ale rozbierała się dalej i dalej, a on nawet się nie uśmiechnął, a kiedy stała przed nim naga, on podszedł do niej i pstryknął ją w brzuch, pytając, czy nie jest ci wstyd tak wyglądać przed swoim mężem? A później nagą ją zamknął na balkonie, by przez noc zastanowiła się nad tym. I to była tylko jedna noc, po długich i pięknych miesiącach narzeczeństwa, jedna noc, żeby ją złamać na resztę życia, a reszta życia wyglądała tylko gorzej gorzej. I to się większości wydaje, że patologia, trudne dzieciństwo, biedne dzielnice. A prawda jest, że te kobiety mają swoje firmy, na co dzień chodzą w pięknie skrojonych garsonkach, w modnych butach i fryzurach. Albo mają lat czterdzieści pięć i od piętnastu lat są bite, ale w sumie naprawdę sobie na to bicie zasłużyły, złoszcząc tych spracowanych i zestresowanych mężczyzn. Albo mają lat dwadzieścia dwa i dwójkę mają dzieci, i nikogo więcej, żeby prosić o pomoc, a mąż pije i bije. To się dzieje wszędzie. To się dzieje. Tych historii było tysiąc. Było też o traumie i pamięci, i o tym, co dzieje się z pamięcią podczas doświadczania przeżyć traumatycznych. Było o dziewczynie, którą zmasakrował chłopak, a fragment tej masakry został uwieczniony na miejskich kamerach, w które ktoś akurat patrzył i – szczęśliwie – wezwał policję. Chłopak zwiał, zostawiając tą dziewczynę nieprzytomną. Kiedy w szpitalu doszła już do siebie, poproszono ją, by opowiedziała co się stało. I ona opowiadała o tym słowami, najpierw mnie klepnął, później mnie popchnął. Podczas gdy kamera pokazuje solidną masakrę na pięści, pokazuje krew i utratę przytomności z bólu. A ona mówi, klepnął i popchnął. A mówi tak dlatego, że w sytuacji zagrożenia jej mózg przechodzi w stan ‘zrób wszystko, żeby przeżyć’ i w stan ‘nie jest tak źle, jest dobrze’, który minimalizuje wydarzenie traumatyczne, żeby dało się je znieść. Boże. Mnie się wydawało, że przemoc domowa to jest jak mąż się śmieje z żony, jak nią gardzi, również publicznie. I tak jest, i to jest ohydne. Ale przemoc domowa to przede wszystkim przemoc fizyczna, to wykalkulowane uderzenia tępym przedmiotem, żeby bolało, ale żeby nie było śladów. A nawet jeśli ślady są – przemoc domowa to nie przestępstwo, dowiedziałam się. Jeśli kobieta przychodzi zgłosić pobicie, a pobił ją mąż to to jest ich sprawa. Gdyby ją pobił obcy człowiek na ulicy to ten człowiek dostałby karę. Mąż nie. Chyba że zgwałcił. Gwałt jest przestępstwem. Ale pobicie żony przez męża to jest prywatna sprawa żony i męża. Są organizacje pomocowe, można się tam zgłosić. Ale policja ma związane ręce. Z tego tysiąca historii, które usłyszałam, usłyszałam może ze trzy razy, że mąż czy partner poniósł konsekwencje. Ale wtedy chodziło już o morderstwo. Czy też nieumyślne spowodowanie śmierci. I wierzę, że nieumyślne. Bo mąż czy partner nie chce zabić. Tylko bić.