Spędźcie sobie 11 miesięcy poza Polską, a później przyjedźcie na dwa tygi i postarajcie się odwiedzić wszystkich i wszystkim opowiedzieć co u was, i wszystkich wysłuchać, co u nich, u każdego postarajcie się zjeść obiad, który szykowany był specjalnie dla was i którego autora zupełnie nie obchodzi, żeście już obiad jedli, który był szykowany specjalnie dla was, przyjedźcie po 11 miesiącach do Polski i spróbujcie zaplanować wesele w jeden tydzień, spróbujcie przymierzyć suknię ślubną po uprzednim zjedzeniu krokietów, gulaszów i kabanosów, które specjalnie dla was były szykowane, w salonie ślubnym próbujcie przymierzyć suknię, który salon ma sukien dwadzieścia, a wszystkie w jednym kroju i którego salonu ekspedientka od progu będzie upierać się, że na panią to klasyczna suknia w literę A, a kiedy w tę suknię ledwo co, pani klaśnie w dłonie, mówiąc, o to to, a wy w lustrze stojąc, będziecie myślały tylko gówno w zoo.
Z sukienką miałam problem największy. Wydawało mi się, że wiem, co chcę, a wyszło, że nie wiem. Wydawało mi się, że się wchodzi do salonu, pije się w salonie szampana i opowiada o przyszłym małżonku. Że panie są kompetentne, że zadają pytania, z których odpowiedzi układają się w logiczną całość, przechodzą przez jakieś psychologiczne sito i oto, dwie hostessy już mi niosą suknię z welonem. Okazuje się, że nie. Takie przymierzanie wygląda, że się stoi na obcasach i prawie na golasa, a jedna baba, do której nie dociera, że ja nie lubię takich pasów zdobionych cekinami i perłami, niesie mi suknie tylko z tymi pasami, wpierając, że taka jest teraz moda, i że takie pasy naprawdę dodają. Czego dodają? I mówię jej, nie lubię gorsetów, nie lubię sukien klasycznych, a ona, że właśnie w takich mnie widzi. Że gorset ukryje mankamenty, mówi mi. Obca baba. Tak nazywa części mojego ciała. I z tymi sukienkami lata, gdzie jedna gorsza od drugiej. Wychodzę z tego salonu i chce mi się płakać, ale nie ma czasu płakać, bo trzeba obrączki, salę, kwiaty, tort, wódkę, muzykę, zaproszenia i kościół.
Z sukienką wyłam już prawie, już miałam moment, że myślałam, dobra, gorset i pas, aż nie polazłam do salonu we Wrocławiu, co mnie wzięła siostra. Dziewucha w salonie od ucha do ucha. Mówię jej lubię to i to, nie lubię tego i tego, w tej sukience podoba mi się to, w tej nie podoba tamto, a wszystko, co mówię przeczy temu, co powiedziałam, chcę sto tiuli i skromnie chcę jak kopciuch, a ona stoi i słucha, ta dziewucha, i ja już myślę, zaraz będą cekiny i perły latały, a tu się okazuje, że wcale nie, że ona wie. Przynosi mi pięknotkę nagle, wcale nawet nie białą, ja ją zakładam, ona mi daje welon, ja w lustro patrzę, siostra z miejsca płacze, to ta.
Z weselem jest tak, że wszyscy mówią, to wasz dzień. I mówią, to jeden taki dzień w życiu. Jeden jedyny. I mówią, musisz się czuć dobrze w ten dzień, nie słuchaj niczyich rad, rób tak jak ty chcesz. A później te same osoby mówią, no może to i fajnie wygląda, ale na pewno się w tym nie wybawisz. Albo, naprawdę chcesz wydać tyle kasy na jeden dzień? Albo, no nie wiem, trochę to jest dziwne, ja bym tak nie zrobiła na twoim miejscu, ale to jest twój dzień. Z weselem jest tak, że to jest twój dzień, ale to też dzień wszystkich zaproszonych gości. Którzy z miejsca mają oczekiwania. I ty jako gospodarz nie możesz tych oczekiwań zawieść, wykreślając z menu flaki czy usuwając z muzycznej listy kaczuszki.
Z weselem jest tak, że myślisz, chcę girlandy świateł i tysiąc pięćset kwiatów, noc poślubną w najlepszym apartamencie, a do obiadu po jednym skrzypku na stół. Ale zaraz się okazuje, że drogie toto, że to pieniądze w błoto. Z jednej strony chcesz, żeby goście, kiedy wejdą na salę, klękali, każden jeden, z wrażenia, z drugiej myślisz, że może lepiej za tą kasę kupić wakacje czy auto. Trochę chcesz, żeby było jak nigdy wcześniej nie było, a z drugiej strony myślisz, że ci korona z głowy nie spadnie, jak się pobawisz w jedzie pociąg z daleka. Kuszą cię te obrazy serwowane w filmach od zawsze, że wesele na łące, pod krawatem zające, psy z kokardami, patery z homarami. Wianki we włosach, młoda panna piękna i bosa, tort dla każdego jak dzieło sztuki, ze wszystkich stron zachwytu pomruki.
Będzie jednak, choćbyś nie wiem jak chciała – koleżanko mała – sala w pomarańcz cała, toporne obrusy aż do podłogi i zero z twej pięknej ideologii. Tak sto lat było i będzie sto lat, taka tradycja, hejże hola, gorzko, gorzko, swojsko i przaśnie. Taka Polska właśnie.
jakie to wszystko prawdziwe to oraju! najważniejsze, że sukienka co to wyśniona, wymarzona, znalazła się we Wrocławiu i jest, i będziesz wyglądać pięknie i czuć się pięknie, i bawić i tańczyć do rana i cieszyć swoim jednym, jedynym dniem. dniem jak każdy inny, ale wyjątkowym. buzi :*
Gośka, da się 🙂
Na wiejskiej sali domu kultury olać pomarańcz, zrobić swojski stół na stole zamiast w 'domku myśliwego’, co jest byle jak skleconymi ze sobą deskami. Da się zrobić spoko polskie wesele, , z kotletem, barszczem i krokietem, z kaczuszkami i zabawą w husteczkę. Też w to jakoś nie wierzyłam, ale podołaliśmy. I miałam wesele tradycyjne, ale bez wydziwiania, spójne kolorystycznie i na mega luzie.
Powiem Ci, czego mnie to doświadczenie nauczyło i co sama chciałam zeby mi ktoś powiedział pól roku temu.
1. Nie wolno wierzyć bezgranicznie tym, którzy na twoim przyjęciu robią kasę. W 97% zrobią tak, jak robią to zawsze (z tego żyją) i jak jest im wygodniej. IM, nie Tobie.
2. Nie warto chcieć wszystkiego. Barman + pokaz, fontanna czekolady, pokaz sztucznych ogni, bufet ze słodkościami, foto-budka… Kosztuje to kupę kasy, czas na przyjęciu weselnym zasuwa Młodym 4x szybciej, a gości i tak najbardziej interesuje, żeby jedzenie było dobre, wódka na stole, żeby mogli pogadać i potańczyć.
3. Jeśli nie wiemy czego chcemy, najlepiej wybrać …minimalizm. Nie wiesz jaki kolor przewodni? Wybierz biały (biały, nie kremowy!), jeśli jest za mdło, to przełam go jakimś kolorem. Nie wiesz jaki rodzaj kwiatów? Postaw na elegancję – róża jest naprawdę spoko.
4. Konto na pintereście jest zajesbistą sprawą. Potem najfajniejsze rzeczy wystarczy pokazywać tym, którzy to dla Ciebie zrobią, np. bukiet ślubny pani kwiaciarce.
5. Nie wolno wierzyć w to, że wesele jest dla gości!! Wesele jest najpierw dla młodych!
6. Czasami warto pójść na kompromis, choć nigdy w kwestii wyglądu – Panna Młoda musi się czuć super w sukience, w butach, z fryzurą i makijażem. W sprawie doboru mięs na obiad – temat można zostawić mamie.
7. Grunt to zaufanie 🙂 Do najbliższych. Że ogarną, jak coś pójdzie inaczej niż było w planach.
8. Plany?? Serio?? Nie ma się co spinać planami. Trzeba być elastycznym i uśmiechniętym :))) I cieszyć się tym dniem, bo on już nigdy nie wróci.
U mnie było: 35 stopni w cieniu; sukienka, choć piękna to 100% poliester; w piątek zjebała się chłodnia; zamiast bufetu z kawą i herbatą był czajnik + kawa przesypana do filiżanki, a herbata na talerzyku; teściowa przebierała buty zamiast nas witać w domu weselnym, po obiedzie zamiast pierwszego tańca część gości + orkiestra + Pan Młody oglądali rzuty karne, bo akurat wtedy Polska grała mecz na Euro, na stole zamiast świeczek były tea-lighty, około 19 wyłączyli nam prąd bo niedaleko przeszła burza; obtarły mnie buty, ale i tak było zajebiście 😀
Czego i Tobie życzę :))
PS. Sorki za ten przydługi komentarz.
Ło! Dziękuję, świetny komentarz. (Szczególnie ustęp o tym, co poszło nie tak;)) Trzasnę wesele na pomarańczowej sali. Będzie zabawa. Zero foto budek, fontann zero i innych pokazów. Ja będę do patrzenia. W sukience z bajki.
mnie też te foto budki nie kręcą. Była taka na slubie znajomych i tylko potem przepychanki do niej były więc my się nie zdecydowaliśmy 😛 a jak sobie radziliście z kwiatami i zaproszeniami?? my dlugo za kwiatami jeździlismy i ostatecznie poszliśmy na kompromis i wybrałam pastelowy bukiecik. za to z zaproszeniami od razu wiedziałam, że zamówimy z amelia wedding, bo mają bardzo oryginalne projekty i w dodatku ręcznie robione 😀
Pomocne informacje, dziękujemy bardzo.