W ogóle mamy dzisiaj dzień z Tomkiem, że Belfast, lunch w Belfaście, że księgarnia jedna, druga, spacery, bajery, kawa z niby mlekiem, patrzenie na siebie, w końcu siedzenie z komputerem w eleganckiej kawiarni pośród gwaru i wrzawy, tacy jesteśmy światowi, taką mamy niedzielę, nie że dom i dres, telewizor i stres. Mamy niedzielę znaną wszystkim jedynie z instagramu, niedzielę, którą można by sfotografować i puścić w świat wersję w sepii, niedzielę, która wzbudza w innych zazdrość, a ta zazdrość bierze się stąd, że my pijemy sobie pretensjonalne drinki w przyciemnionej kawiarni z żarówkami nad głową, a ci co nam zazdroszczą piją teraz drinki zwykłe ze zwykłych kubków, a ich chłopacy czy dziewczyny na propozycję instagramowej niedzieli odpowiadają nieco agresywnie, po co? Prawda jest taka, że te niedziele kocham, one są raz na sto lat, my na co dzień mieszkamy na wsi, nie ma tam gdzie pójść, gdzie kawy pretensjonalnej popić, nie ma żarówek nad głowami nigdzie, w ogóle zero pomyślunku. Teraz se siedzimy, ja se piszę, Tomek czyta, jesteśmy tacy jak inni, co pracują w miejscach publicznych, pokazując wszystkim, jacy są pracowici, jacy zajęci, ani se sami herbaty zrobić nie mają kiedy, trzeba im donieść. Dzisiaj tak jest i już, już zdążyłam napisać siedemnaście różnych rzeczy na siedemnaście różnych tematów, nie wiem, który temat ciągnąć z tego podekscytowania, od tych kaw i herbat, wrzawy i gwaru, od tego bycia gwiazdą, pisarką i królową.
Zaczęłam pisać o ślubie, że mi się śniło ostatnio, że jest ślubu dzień, jest 21:00, a ja siedzę u fryzjera, włosy niezrobione, ani makijaż, jakoś tak mi się śni, że się chajtamy tu na wsi, przy jeziorach i że mój ojciec leci z psem 300 kółek dookoła wody, taki jest wkurwiony. Tomek mówił mi rano, że płakałam przez sen. Śniło mi się wcześniej, że jest ślubu dzień, jesteśmy na sali, pojedliśmy już rosołu i schabu, i nagle dj rubasznym słowem wywołuje nas na środek, byśmy pierwszy taniec, i ja w tej chwili sobie uświadamiam, że my nawet pierwszej piosenki nie mamy, ani żadnej synchronizacji w biodrach. A później mi się śniło, że jadę samochodem, widzę swoją buzię, jest bardzo chuda i długa, mam mnóstwo włosów, jakiś mam tapir z nich, co sięga nieba i wielkie usta. Takie mi się rzeczy śnią ostatnio, do ślubu cztery miesiące i pół, jeszcze tych snów nadozbieram, a później wydam wierszy tomik, ja i Tomek w naszym wielkim dniu.
Zaczęłam pisać, że znam na fejsbuku milion osób, które puszczają u siebie i od razu sami sobie lubią takie zdjęcia, na których plaża i fale, zachód słońca czy co, czy na przykład tory, na pierwszym planie dziewczyna, zwykle tyłem, chuda jak patyk i zwykle rozerotyzowana, siedzi na tym piasku, przed tym zachodem siedzi czy u stóp torów, a na środku tego zdjęcia wielki aforyzm, że zdrada boli, że przyjaciół poznaje się w biedzie czy że najważniejsze to być upartym i ciągle iść, bo droga do marzeń jest zawsze wyboista. I w ogóle nie wiem, skąd się wzięła ta kultura aforyzmów, te mądrości życiowe zamknięte w jednym zdaniu, których można nauczyć się na pamięć i w sytuacji, gdy koleżanka płacze, powiedzieć na głos. I jeszcze komentarze są pod tymi zdjęciami, fajnie powiedziane. Albo dokładnie tak. O to to. I tyle, cała rozmowa, filozofia cała.
A od tego tematu wyszło, że zaczęłam pisać jeszcze o tym, że bardzo mnie interesuje, co się dzieje w tych wszystkich teledyskach, kiedy chłopak siedzi na plaży z dziewczyną prawie gołą o otwartych ustach, która to pręży się przy palmie, to wygina w piasku, raz po raz jego muskając w ramię czy paznokciem długim znacząc mu ślad na skórze, a włosy ma wszędzie wokół buzi, długie i gęste, i ma zawsze zamglone spojrzenie, jakby była gdzie indziej, jakby zaraz miała osiągnąć apogeum rozkoszy. Co się dzieje później? Co się dzieje w tych teledyskach, gdzie dziewczęta w przylegających do skóry króciutkich dżinsach polewają szlauchem samochody, a za chwilę swoje piersi, bo tak się zgrzały tym polewaniem, że już nie mogą, co się dzieje później? Jak ten samochód jest już umyty? Co się dzieje w życiu tych szalenie naoliwionych, długonogich i włosych dziewcząt z lekko rozchylonymi ustami? Czy na obiad jedzą truskawki z bitą śmietaną, maczając każdą z osobna i przy każdej odchylając głowę do tyłu? Czy na kolację jedzą banany to wsadzając je głęboko do ust, to wyciągając? Czy zasypiają w makijażu i szmince? Czy te dziewczyny, całe tabuny dziewczyn, co tańczą w teledyskach kolesi siedzących na niskich taboretach i machających rękami przy podłodze, czy dla nich normalne jest ocierać się w tańcu pupą o rurkę i mieć przy tym agresywną minę? Czy im się to podoba? Czy to jest normalne, że idą trzy dziewczyny ulicą, jakiś koleś coś do nich mówi, a one nagle, dwie z tyłu, jedna z przodu tańczą cyckami i pupami, ledwie ubrane? Czy to jest normalne, że chwila moment przyłączają się kolejne dziewczęta, co przybyły nie wiadomo skąd, każda wycięta z żurnala, każda ledwie odziana, wszystkie znają kroki i tekst refrenu?
Zaczęłam pisać jeszcze inne rzeczy, ale wszystko to takie urwane, nic co miałoby uratować świat od zagłady, nic mądrego, ani nawet żaden aforyzm, takie pisaniny zabawnej dziewczyny, co siedzi w belfaskiej kawiarni z żarówką nad głową, jak w jakimś komiksie.
dla wytrwałych czytelników Bonus 😉
Piękne: Czy na kolację jedzą banany to wsadzając je głęboko do ust, to wyciągając? <3
Pozdrawiam Bonusa 😉