tacy jesteśmy cacy

Tomek usunął fejsbuka, już tam nie włazi, ja uwielbiam włazić, a mówiąc uwielbiam mam na myśli, że uzależniłam się od włażenia tam, mówiąc uwielbiam, mówię nienawidzę tego robić, ale zachorowałam i nie umiem przestać, uwielbiam obserwować i nie komentować, patrzeć jak ktoś się pręży do zdjęcia(na bank kwadrans lub dwa), jak wybiera zdjęcie najkorzystniejsze, a później wrzuca komentarz, że się nie uczesał lub że na szybko wrzuca, bo się znajomi już skarżą, że tak go długo nie widzieli. Gówno prawda. A cały jego album to tylko podróże, wywiady ze sławami, sukces, sukces, filtry, jedzonko fit i fit piciu, sport i adidasy, endomondo i kubek z parującą herbatą pośród piszących się opowiadań. Jesteśmy tacy sami. Potrzebujemy tego samego. Potrzebujemy być lepsi od innych, potrzebujemy się podobać, chcemy być lubiani, chcemy by inni lubili to, co robimy i mówimy, ale wszyscy udajemy, że nie chcemy, że nam nie zależy, że doskonale wiemy, co robimy i dokąd nas prowadzi ta ścieżka, cośmy ją sobie świadomie wyznaczyli, gówno prawda, chcemy być podziwiani, chcemy, by nam zazdroszczono, klepano po ramieniu, żeby ktoś z naszego powodu płakał w poduszkę, że nam się tak udało i tyle, a jemu się nie udało nic, ale za nic się, za nic, nie przyznamy, że czasami płaczemy sami, bo ktoś inny odniósł większy sukces niż my, ktoś fajniej wyszedł na zdjęciu, komuś innemu kości policzkowe bardziej niż nam wystają i żebra. A wcale tak nie jest. I wiemy, że tak nie jest, bo wiemy ile nam schodzi, by takie zdjęcie idealne zrobić, by kości policzkowe uwydatnić tak, wciągając policzki w środek gęby, i całe to stawanie bokiem lub na palcach, wszystkie te oszustwa, dobrze wiemy, że nasze bycie managerem to tak naprawdę mówienie dwóm osobom na krzyż, żeby zmyły gary i nie zapomniały wyłączyć świateł, że nasze bycie kulinarnym blogerem za chwilę szlag trafi, bo za chwilę ludzie znów zaczną chcieć jeść bigos z kiełbasą i boczkiem zamiast tych rustykalnych pierdów z espumą i wołowych policzków na potęgę, wszyscy kurwa jedzą wołowe policzki teraz z pudrem warzywnym, pianą i gównem, a to minie, to się odpodoba, i te sukcesy, co ich teraz zazdrościmy koleżankom, kolegom, te ich sukcesy, które nas zrywają w środku nocy ze snu i każą myśleć, a co ze mną, dlaczego przegrałem, one się skończą chwila moment, chwila moment nikt już nie będzie wiedział, że Wojtek napisał książkę o warzywach korzeniowych i ich wykorzystywaniu w diecie takiej śmakiej, że Adam był we wszystkich malenieńkich miejscowościach Azji i Afryki albo że Asia już siedemnasty szczebel w agencji marketingowej przeskoczyła, chwila moment te wszystkie zawody okołomarketingowe szlag trafi też, te wszystkie wydumane studia, co młodzi myślą, że pana Boga za nogi, za chwilę będziecie szparagi zbierać na zachodzie, bo was Polska w chuja zrobi jak wszystkich humanistów, choć to może nie Polska nas w chuja, może nas moda tak capnęła, trend jakiś jak z tą espumą, a wszystko to minie, sława i chwała, i te wywiady wszystkie z niby gwiazdami, że ktoś tam powiedział, no lubię to i tamto, a wszyscy się śmieją, cała Polska się śmieje, że ktoś coś polubił, a przecież tego się nie lubi i teraz cała Polska wygrała, a ta jedna pani, co coś palnęła powinna się naprawdę zastanowić, czy faktycznie chce być taka znana, bo cała Polska się z niej śmieje, ja nie mam pojęcia o połowie tych gwiazd wszystkich, co one chodzą na jakieś gale i rozdania nagród, kto kogo i za co nagradza też nie wiem, bo tyle jest sukcesów na świecie, że nie nadążam już, a sama żadnego nie odniosłam, to dopiero sukces, tak się od sukcesu wykpić, to wszystko jest takie nieważne, boże, gdzie my będziemy wszyscy za pięć lat, się lepiej niech każdy zastanowi, to porównywanie się do innych jest takie straszne i nagminne, to z nimi przegrywanie, wygrywanie, mało jest życzliwości zwykłej, gratulacji jest mało, szczerości i pytania się nawzajem o zwykłe rzeczy, wszyscy walimy ściemę, że się nie boimy, że wszystko wiemy, że mamy poglądy i zdanie na każdy temat, a ja mieszkam na końcu świata, patrzę jak mi się pies bawi kijem i myślę sobie, jak to cudownie, że nie muszę się z tego tłumaczyć, nie muszę zdawać raportów z dzisiejszych powodzeń, że nie muszę spędzać godziny przy lustrze w szmince i ciasnych rajtuzach, żeby mnie ktoś na fejsbuku polubił i się w kącie swojego domu popłakał, że jest ode mnie gorszy, choć pewnie nie jest, bo jesteśmy tak samo zakompleksieni i zagubieni, a tylko udajemy, że jest inaczej, że jesteśmy silni, solidni i pewni, że mamy zdanie na każdy temat, a każdy sra, że mu ktoś coś złego powie, nieprzyjemnego i będzie mu później smutno, albo że mu nikt nie powie nic, nic mu nie skomentuje, nie polubi, tylko się będzie zza swojego ekranu śmiał złowieszczo i czuł lepiej. Tacy jesteśmy. Cacy.

WP_20160512_005

 

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *